niedziela, 18 lutego 2018

KULINARNE PODRÓŻE - WIECZNE MIASTO RZYM





Przesyłam Wam trochę szczęścia - tak napisałam na fejsbuku wstawiając zdjęcia z mojej kolejnej podróży.Dla mnie na chwilę obecną, nie ma nic bardziej uszczęśliwiającego niż zobaczenie czegoś, co znam tylko z mediów, literatury czy innych źródeł. W zeszły weekend wybrałam się do mojego wymarzonego Rzymu oraz przy okazji do Mediolanu - stolicy mody i desingu. Szukając informacji na temat tego miasta, czytałam powtarzające się informacje, że nie warto, że nic tam nie ma. Jakże jest, to błędne myślenie, bo najpierw trzeba się zastanowić, co chcemy, żeby było? Dla mnie w pierwszej chwili, też nie było to tak zachwycające, jak np. Lazurowe Wybrzeże, bo jadąc do Marsylii oczekiwałam palm, lazurowego morza i egzotycznych drinków i to dostałam. Jadąc do Mediolanu, chciałam żeby mnie zaskoczył, bo skoro tam nic nie ma, to po co ja tam jadę. Przyznaję się bez bicia, nie był priorytetem ale bilety lotnicze za 58 zł czasem zmieniają priorytety. Na szczęście Mediolan powoli rozkochuje każdego, kto choć odrobinę chcę być rozkochany przez pryzmat turystyczny. Zachwycająca architektura, przepiękni ludzie i te stroje. Siedząc sobie przy Gallerii Vittorio Emanuele II nie mogłam się nadziwić i napatrzeć na modę, która mnie otaczała z każdej strony. Dosłownie czułam się, jak w fashion tv . Niestety wszystkie zdjęcia z Mediolanu szlag trafił i zostało mi tylko z placu, na którym stoi Duomo di Milano  - gotycka katedra, która bezwstydnie zasłania swoim istnieniem pozostałą część Mediolanu. Robi ogromne wrażenie. Bez wątpienia jest to główna atrakcja tego miasta i warto nawet dla niej jechać i zobaczyć. Jedynym minusem są turyści, jest ich od groma. Nie da się niestety zrobić ładnego zdjęcia, bo wszędzie ludzie. Odpychający są również sprzedawcy wszystkiego i to dosłownie, jak dla mnie mroczna strona Włoch, bo to samo było w Rzymie. Nie da się przejść, świeci słońce - pach już mamy Hindusa z okularami, pada deszcz - pach już zapindala za nami jakżeby inaczej,  ten sam Hindus z parasolem. Wszystko sprzedają.Bezczelnie wcisnął mi jeden kukurydzę w garść, zanim się zorientowałam, to cała byłam w gołębiach. Gdy ptaki skończyły mnie dziobać, podszedł ten sam Hindus i woła kasę na mnie, za kukurydzę - szok!! Kazałam mu spierdalać po polsku, ja się nie prosiłam :-) ale zdjęcia piękne wyszły :-) Jak będziecie przy wyżej wspomnianej galerii, oczywiście życzę Wam zakupów u Armaniego czy innego projektanta ale nie zapomnijcie, przydeptać mozaikowe bycze jądra na podłodze, podobno przynosi to szczęście. Po Mediolanie poruszaliśmy się na nogach, obeszliśmy wzdłuż i wszerz oszczędzając na biletach i gubiąc się w różnych mniej lub bardziej podejrzanych zakątkach. Obok Katedry warty uwagi jest Zamek Sforza i park Sempione, Porta Ticinese - niegdyś główna brama miasta, taki mały romantyczny zakątek wenecki. Ponadto Santa Maria delle Grazie, kościół na ścianach, którego da Vinci namalował Ostatnią Wieczerzę. 





Gdybym miała polecać Mediolan, to jak najbardziej polecam ale tylko na jeden dzień, wystarczy w zupełności. 


Z Mediolanu pojechaliśmy pociągiem do wiecznego miasta - ach kolejne marzenie spełnione :-) 
Rzym...
Cóż to dużo pisać Koloseum, Panteon, Fontanna di Trevi , Piazza di Spagna, najpiękniejsze rzymskie place no i Watykan. Włoska stolica kusi i nęci bogactwem architektonicznym, zadziwia starością. 




Chyba nie ma drugiego takiego miasta, gdzie możemy zobaczyć tylu arcydzieł sztuki od początków dziejów po współczesność. Oto wieczne miasto, którego nie da się odhaczyć, trzeba je poczuć, przytulić. Ze względu na turystów raczej nie będzie, to miłość od pierwszego spojrzenia.















 Mnie oczywiście do Włoch ciągnęło ze względu na kuchnię, pizza, makarony, lody, soczyste owoce ech można by było wymieniać bez końca, ba jeść bez końca. Jestem zachwycona kawą, która raczyłam się bez pamięci. W życiu nie piłam tak pysznego espresso, idealne proporcje, idealna goryczka, idealny smak. 

Gdzieś w internetach przeczytałam, że na każdym kroku można spotkać w Rzymie budki z pizzą na kawałki, nie spotkałam ani jednej. Owszem są takie miejsca ale jak dla mnie bardziej przypominają małe kawiarenki niż budki, mało tego podają tam rewelacyjne panini, zazwyczaj przełożone tylko szynką ale niekiedy na bogato z majonezem :-) Wybór zarówno kanapek jak i pizzy jest nieziemski. Raj dla smakoszy, raj dla mnie :-) 









Ponadto oczywiście makarony, czyli  pasty. Smakują jak w polskich restauracjach. Różnicę, którą zauważyłam to faktycznie był makaron al'dente. Dosyć mocno twardawy w polskich restauracjach r występuję odrobinę kluchowaty. Wszystko mogłabym jeść i jeść.... Mnie osobiście brakowało oprawy jedzenia, mało estetyczni są włoscy kucharze. 
Nie sposób opisać całego wyjazdu w jednym poście, mogę Was tylko zachęcić do odwiedzenia miasta. Rzym nocą przepiękny, gwarny, wesoły. Ludzie sympatyczni, pomocni. Z mapą w ręku śmiało można przemierzyć Rzym aż po sam Watykan. 
Było pięknie :-)