W ubiegły weekend wybrałam się do trójmiasta z założeniem, że tylko 1 doba - jak najtaniej. Bilety kupiliśmy tydzień wcześniej z Warszawy Polskim Busem. Nie był niestety za złotówkę lecz 39 zł w jedną stronę. Dla planujących dużo wcześniej można nabyć go o wiele taniej. Nocleg w Gdańsku
w domu studenta ASP - z przeuroczym widokiem na miasto. Koszt 40 zł za osobę. Prawie darmo. Wcześniejszy reaserch hosteli przyprawiał o zawrót głowy - ceny nie schodziły poniżej 70 zł za wyrko, mało tego w pokoju wieloosobowym, a chcąc spać blisko morza, np. w Brzeźnie robiąc rezerwację na 3 doby, Pani zaśpiewała 5 dyszek, ok. nie jest źle ale kiedy poinformowałam ją, że jednak 1 doba w przeciągu 2 minut napisała maila, że bardzo jej przykro ale właśnie pokój został zarezerwowany. Jasne, nagle na ten sam termin. Nie to nie, łachy bzy ale rozumiem biznes is biznes. Na szczęście kolega znalazł ten akademik przy ul. Chlebnickiej 20 min od głównego dworca
w samym sercu najpiękniejszej dzielnicy Gdańska z królującymi tuż obok atrakcjami turystycznymi: Dwór Artusa, Złota Kamienica, Fontanna Neptuna, Bazylika Mariacka czy Żuraw. Widok z okna zapierał dech w piersiach.
Pokój sam w sobie, bardzo ładny jak na akademik przystało ale niestety brudny. Wybaczamy za ten widok!!! Składał się z 2 części zamykanych czyli sypialnia i kuchnia. Łazienka wspólna na korytarzu. W pokoju duże tv na ścianie i darmowe WiFi. Przy takim krótkim wypadzie jak nasz, w sumie nie miało to znaczenia ale na 100% wybiorę się tam ponownie na dłużej i wtedy się przyda.
zdj.z internetu
Z akademika jest blisko dosłownie wszędzie. Sklep całodobowy pod nosem, kawiarenki, puby i te przyśpiewki z okolicznych ławeczek :-) Cudo, jak w Wenecji. No dobrze teraz trochę o jedzeniu. Wiadomo, jak jedziemy nad morze chcemy jeść świeże rybki z ogromną ilością tłuściutkich frytek. W samym Gdańsku, jest to raczej drogi biznes, dlatego decydujemy się na pizzerie :-) ewentualnie bar mleczny. Z internetu dowiedziałam się, że jednym z lepszych posiadówek jest Turystyczny Bar Mleczny przy rogu ul. Szerokiej i Węglarskiej, rzut beretem od naszego pokoiku. Niestety nie mogę zarekomendować, ponieważ kolejka była tak duża, że szkoda było nam czasu na czekanie. Pojechaliśmy do Brzeźna na rybeczkę :-) Droga na plażę trwała ok. 25-30 min tramwajem nr 3 spod Głównego Dworca. Po przywitaniu się z morzem
moje nogi od razu podreptały do Baru Derkacz, dlaczego tam? Ponieważ w zeszłym roku już miałam przyjemność degustować tam fish :D i byłam zaspokojona :-) Niestety ku mojemu zdziwieniu, rybka którą zamówiłam, była mrożona. Na odległość wyczułam zamrażalkę :-( Porcja przyzwoita dosyć sporych gabarytów ale gumiasta, twarda i niesłona.Byłam zawiedziona strasznie, ponieważ miałam bardzo miłe kulinarne wspomnienia z tym miejscem. Także jednym słowem, jeżeli chcecie zasmakować świeżej ryby, to w tym roku nie w Derkaczu. Jeżeli chcecie tanio i ładnie zjeść, to jak najbardziej polecam. Miejsce bardzo przyzwoite, ogródek duży z parasolami, piwo dosyć tanie z sokiem imbirowym 7 zł. Dodatki do głównego dania bardzo smaczne, 3 rodzaje surówek, tym razem świeżych plus pieczone kartofelki.
Obsługa bardzo miła a tuż obok Derkacza budka z goframi z pyskatą dziewczyną w roli głównej. Gofry drogie ale smaczne, także polecam ze względu na smak ale nie pamiętam nazwy. Po napełnieniu żołądka czas na plażing. Sezon jeszcze nie rozpoczęty, także cała plaża nasza :-) Jutro Sopot.
Wykwaterowanie z pokoju do godz. 11.00 czyli standard. Prosto z akademika poszliśmy na dworzec PKP, stamtąd SKM do Sopotu. Bilet w obie strony 10 zł, czas trwania podróży 20 min.
Monciak w przeciągu 3 lat ( kiedy tam ostatnio byłam) zrobił się bardzo bardzo komercyjny, aby jeszcze galerii na środku brakuję. Prawie jak nasze poczciwe Krupówki, ach co za świat. No ale nic, my głodni bez śniadania w pierwszej kolejności latamy i szukamy świeżej rybki, świeżej!!! Nie z zamrażalki, może tu się uda.
Wśród tłumów turystów we wszystkich po kolei restauracjach szukamy dziury dla siebie. Nie ma!!! Godzina 12.00 a wszystko zapchane, przeważnie przez Irlandczyków, czyżby już posilali się na mecz? I tak przegrają :-) Poza tym patrząc na karty, średnio podobają nam się ceny. No nic, idziemy dalej prosto przez park na plażę :-) Na molo nie wstępujemy, nie ma mowy. Nie będę płaciła dychy za kawałek mostka. Będąc już na plaży, pogoda zrobiła się przecudna. Zapomniałam, że jestem głodna. Brzeg morza jeszcze czysty, piasek gorący. Boże fantastycznie... Niestety nie jestem sama i kolega już płacze, marudzi, jeść!!!! Robimy tysiące kroków w poszukiwaniu rybki. W oddali widać kawałek deptaka z budką i tłumem ludzi.
zdj.z internetu
Próbujemy, może tam nas ugoszczą. Są miejsca!!! Bez wcześniejszego przeglądania w kartę siadamy niczym gwiazdy wśród celebrytów zagranicznych, trudno najwyżej zrobimy debet na karcie. Miejsce nazywa się Black Pearl Beach Bar Sopot w samym centrum plaży z tarasem i zadaszoną częścią restauracyjną. W środku wszystko pięknie zrobione w drewnie. Czyściutko i pachnąco jedzeniem. Jednak główny punkt odniesienia - widok na morze :-))) Nasze piękne morze :-) Bez zbędnych przemyślunków zamawiamy
dorsza i flądre. Do tego piwo tyskie z kija. Czegóż trzeba więcej :-)) Czas oczekiwania dosyć spory ale to dobry znak, pewnie świeża rybka z patelni a nie z frytkownicy. Poza tym tłum gwiazd do obsłużenia. Cierpliwie czekamy...czekamy....czekamy. No nic czekamy, bo nigdzie nam się nie spieszy. Słoneczko przygrzewa nam nosy, szum fal, pisk mew...:-) Każdy musi zrobić sobie taki wypad weekendowy nad morze.
Jest!!! Idzie nasze jedzonko. Mój dorsz świeżutki, chrupiący, pachnący.
Na 100 % świeży, jak nie świeży to bardzo dobrze zrobiony na świeżego. Frytki z serem w pokaźnej porcji, chrupiące i ciepłe. Flądra Tomka przepiękna,
jadłabym oczami, w smaku niczym nie ujmuje od mojego dorsza, wnioskuję, że prosto z połowu. Zero smrodu z przypalonego oleju. Całość obiadu plus dwa piwa i herbata ok. 90 zł za dwie osoby.Stać nas :-) Mogę tu siedzieć do wieczora. Będę tu siedzieć do wieczora...
Do zobaczenia w przyszłym roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz