Dzisiaj w roli głównej rzodkiewka, ale tym razem jej czupryna a nie korzeń. Na dalekim wschodzie od dawien dawna zielona część jest jadalna. W naszej kulturze kulinarnej przyjęło się jednak, że liście wyrzucamy. Jak się okazuję, robimy przy tym duży błąd, bo to właśnie w liściach jest najwięcej witaminy C, żelaza, fosforu. Udowodnione jest nawet, że są bogatym źródłem składników antyrakowych, właśnie zielona część wykazuje silne działanie oczyszczające organizm z toksyn, wspomaga trawienie, wspomaga leczenie żółtaczki i w naturalny sposób regeneruje wątrobę. Same dobroci. Niestety rynek farmakologiczny dąży do tego, żeby nas ogłupić i zakazać leczenia ziołami. Więc póki jeszcze jest czas, zdobywajmy wiedzę i nie dajmy się manipulacji UE, bądźmy świadomi, że farmakologia jest ostatecznym wyjściem z choroby, jedzmy zdrowo, bo czasy mamy bardzo nie zdrowe.
W związku z tym, że odkryłam to cudo dzielę się z Wami przepisem na pesto, które możemy podawać na kanapce, z makaronem z naleśnikami, czy z czym tam sobie chcecie. Liście rzodkiewki można także użyć do sałatki, zup czy orzeźwiających koktajli.
Składniki:
- - liście z pęczka rzodkiewki
 - - pół szklanki sparzonych orzechów włoskich
 - - 2-3 łyżki oleju ( może być oliwa, ja nie lubię)
 - - 2 ząbki czosnku
 - - sok z połówki cytryny
 - -sól, pieprz
 
Sposób przyrządzenia: 
Całość blendować  do uzyskania jednolitej pasty. 
Koniec :-)  



